środa, 30 maja 2012

Spóźniona majówka w Trzmielewie [2/2]

Czyli "zdjęcia dla mamy".
Stefan przyjechał do Trzmielewa rozpoczynając maraton trzeźwości i ascezy. Oczywiście nie musiał tego robić bo i tak nie pije... Tutaj Stefan widoczny jest przed domkiem w którym mieszkał. Weranda którą okraszone jest tymczasowe mieszkanie używana była jedynie do wypoczywania oraz jako stołówka dla nieprocentowych napojów jak sok marchwiowy czy burakowy.
Balustrada doskonale służyła także jako miejsce do siedzenia dla małej drewnianej dupki Stefana. Rozciągał się stąd widok na wygódkę, pole oraz krzaczorki.
W wolnych chwilach przy odpoczynku od odpoczywania Stefan lubił sobie pograć w karciane gry (niehazardowe, panów z CBŚ uspokajamy) kolekcjonerskie. Oczywiście przegrywał bo jest z drewna.
Oglądając niedawno Titanica 3D Stefan postanowił zrobić scenę "I'm king of the world", na miarę jego możliwości rzecz jasna. Przy okazji znalazł wiatę w której można się ukryć przed oczami dzikich żubrów z biedry 568ml.
Wchodząc wyżej i wyżej znalazł się na polu które doskonale wypadało jako punkt widokowy. Tu pociąg, tu sikająca krowa, a tam jezioro.
Właśnie! Jezioro! Przecież Stefan przyjechał na ryby! I nad jezioro! Pierwszy raz wylądował na brzegu tak czystego jeziora. Nawet rybki pływające (i to nie do góry brzuszkami) widać było z brzegu. No żyć nie umierać. Wrócił do domku, chwycił wędkę...
... i zamiast rybki wyłowił telefon. Nokia wyleżała w jeziorze ponad rok na co wskazują ostatnie zapisy na karcie pamięci (tak! działa!). W tym czasie stała się domem dla wielu mięczaków i pijawek.
Po kilku dniach obfitych w przygody Stefan wracał już pociągiem Regio do domu podziwiając mijające go krajobrazy - uciekające lisy, kicające zające i dziwne pary kopulujące w krzakach. To były dobre mini-wakacje. Stefan pozytywnie nastroił się do swojego lipcowego wyjazdu do Bułgarii.

2 komentarze:

  1. WAT. Pomysł na bloga rozjebał mnie na łopatki.

    Btw też mam drewnianą marionetkę! ; )

    OdpowiedzUsuń